Historie „internetowej” boreliozy

W dzisiejszym odcinku przedstawiamy historię kilku chorych na internetową boreliozę. Niestety, tylko kilku, jako że z reguły chorzy na tę straszliwą przypadłość jak ognia unikają zwykłych lekarzy. Przecież wiadomo, że jedynie ci polecani na forach i grupach facebookowych potrafią leczyć, a wszyscy inni to patałachy i naciągacze, prawda? Nie śledziłem tego zbyt długo, szkoda mojego zdrowia.

Może przedstawię, jak to z boku wygląda. Dowiadujecie się, że jest tajemnicza choroba, borelioza niewykrywalna zwykłymi testami. Wszyscy lekarze mówią, że tej choroby nie ma, że prawdziwą boreliozę da się wykryć testem, ale oni są w spisku. Musicie zrobić taki specjalny test, wszyscy lekarze mówią, że ten test jest nic nie wart, ale oni są w spisku. Jak go zrobicie i dowiecie się, że macie tajemniczą chorobę, musicie oddać swoje pieniądze jedynej lekarce, która potrafi to leczyć. Żaden inny lekarz tego nie potrafi! Co więcej, lekarze mówią, że macie całkiem inną chorobę, ale oni są w spisku! Na forum dziesiątki osób, które leczą się już całe miesiące, czasem lata bez efektu i zapewniają was, że to dobre rozwiązanie. Co prawda żadna z tych osób nie poczuła się lepiej, regułą jest że czują się gorzej, ale wszyscy są przekonani, że jeszcze trochę, że już zaraz, a każdy kto mówi, że jest inaczej, to spiskowiec!

Powiem szczerze, jeśli ktoś jest tak potwornie głupi, by złapać się na taki tani numer, najzwyczajniej zasługuje na to, żeby dać się okraść. Pewnym usprawiedliwieniem jest fakt, że nasza wspaniała polska opieka zdrowotna niezwykle rzadko potrafi pomóc przy czymś bardziej skomplikowanym niż przeziębienie, więc ludzie są zmuszeni szukać pomocy gdzie indziej. Ale miejcie litość, ciężko o drugą tak oczywistą próbę naciągnięcia na kasę.

Jak to mówią, głupich nie sieją, barany się strzyże.

Na początek, ku przestrodze, historia niejakich państwa X. Zaczęło się niewinnie – pan x miał lekkie drgawki, problemy z wchodzeniem po schodach. Diagnoza – stwardnienie rozsiane czy może stwardnienie boczne zanikowe, wyjątkowo ostry przypadek. Ale od czego jest internet! Pani X odłożyła „Życie na gorąco” i czym prędzej wyszukała odpowiednie forum. Tam dowiedziała się, że to na pewno jest borelioza!

Pojechali więc do najlepszej lekarki w kraju, zostali wielokrotnie zapewnieni, że tylko owa lekarka jest ich nadzieją na ratunek, jeśli nie oddadzą jej pieniędzy, pana X czeka niechybnie śmierć. Zapożyczyli się na grube sumy, rozpoczęli terapię.

Sam przebieg terapii żywcem wycięty z cytatów, którymi przerzucają się internetowi prześmiewcy. Wszystkie znaki wskazują, że pan X czuje się coraz gorzej, a leki nie przynoszą żadnego efektu, ale pani X przecież wie najlepiej, bo jej Najlepsza Lekarka powiedziała, że to na pewno borelioza. I tak np skok temperatury z 36,6 na 36,9 to z pewnością herx, niezbity dowód na to, że to właśnie to schorzenie!

Ciągu dalszego łatwo się domyśleć, chociaż dla niektórych może on być niewiarygodny. Ostatnio gdy sprawdzałem, pan X (przypominam, na początku „leczenia” miał problemy ze wejściem po schodach) nie był w stanie samodzielnie nawet unieść ręki, jego dzielna małżonka go musiała przenosić na wózek inwalidzki. W dalszym ciągu byli przez Najlepszą Lekarkę zapewniani, że jeszcze troszkę, jeszcze momencik i choroba zacznie się cofać, niech jeszcze trochę się zapożyczą i oddadzą Najlepszej Lekarce jeszcze trochę pieniędzy, bo inaczej pan X bez wątpienia umrze!

Oczywiście dzielni forumowicze cały czas zapewniali panią X, że bardzo dobrze robi, oddając Najlepszej Lekarce swoje pieniądze (tajemnicą pozostanie, ilu z nich to tak naprawdę Najlepsza Lekarka pisząca pod pseudonimem). Wypowiedzi krytykujące postępowanie pani X były z forum usuwane.

Drugi przypadek. Kobieta dowiedziała się, że całkiem skutecznie odgaduję schorzenia z objawów, spytała mnie, czy mogę pomóc jej określić na co jest chora. Ona wie, że to borelioza bo ma dodatni PCR i do tego zakażenie odkleszczową bartonellą (chociaż kleszcza nie pamięta), ale może coś jeszcze…

Po wymienieniu listy objawów dwa pierwsze strzały: toksoplazmoza (zakażenie przez kontakt z kotem albo od surowego mięsa) i niedoczynność tarczycy, przy okazji poinformowałem nieszczęsną, że na forum została okłamana, bartonella nie jest przenoszona przez kleszcze (a w każdym razie niezwykle rzadko), za to bardzo często jest przenoszona przez koty. Po przeczytaniu objawów uznałem, że żadnej boreliozy tam zapewne nie ma.

Najistotniejszym śladem były w tym wypadku męty w ciele szklistym, które NIGDY nie są wywołane przez boreliozę (a w każdym razie żadne badanie do tej pory tego nie wykazało), wbrew temu, co można przeczytać na forum „borelioza”.

I cóż się okazało? Wszystkie kłopoty zdrowotne tej kobiety zaczęły się w momencie, gdy przygarnęła kota, jednocześnie jest od jakiegoś czasu leczona na niedoczynność tarczycy, nie wiedziałem o tym gdy mi opowiadała o objawach. Jak widać, strzał w 10. Sprawa dość prosta, na skutek niedoczynności tarczycy bardzo spadła kobiecie odporność, kot był zakażony toksoplazmozą i bartonellą, nastąpiła infekcja, zmaltretowany organizm nie był w stanie odeprzeć jednoczesnego ataku 2 pasożytów. Właściwym leczeniem byłoby udanie się do zwykłego lekarza, zrobienie testów potwierdzających lub wykluczających toksoplazmozę, zwiększenie dawki hormonów tarczycowych do odpowiedniego poziomu, zastosowanie docelowego antybiotyku przeciw zakażeniu bartonella oraz środków niszczących pierwotniaka wywołującego toksoplazmozę. Wyleczenie powinno nastąpić w ciągu kilku tygodni.

Z tego co się zorientowałem, siła tłumu hipohondryków okazała się jednak większa, kobieta zdecydowała, że to jednak jest borelioza i dalej się leczyła. Być może leczy się na nią do dzisiejszego dnia. No cóż.

Ostatni przypadek z tej serii to pani Y. Kobieta miała wszystkie objawy zakażenia chlamydią, nie miała objawów zakażenia boreliozą, zrobiła test na chlamydię, wyszedł dodatni, zrobiła test na boreliozę, wyszedł ujemny.

Jaki wyciągnęła wniosek? „Mam boreliozę!”. W jej przypadku pomyłka nie była tak tragiczna, jako że leki stosowane w leczeniu boreliozy zwalczają również bakterie chlamydia, niemniej spokojnie mogłaby obyć się bez połowy prochów, za które zapłaciła grubą kasę.

Najsmutniejsze w tej historii z kolei było jej bieganie po forach internetowych i opowiadanie, że ma boreliozę i że wszyscy chorzy na jakieś choroby powinni sobie zrobić testy (ale takie specjalne, bo te oficjalne to kłamią) na tę straszną przypadłość, bo lekarze to w ogóle tej boreliozy nie chcą leczyć tylko wmawiają pacjentom jakieś inne schorzenia.

Jeszcze raz, na zakończenie chciałem zwrócić uwagę na następujące fakty: Wszystkie te osoby miały albo bardzo wyraźne objawy pewnych popularnych schorzeń (ciężko jest pomylić niedoczynność tarczycy z innymi schorzeniami), albo też miały wyniki testów świadczących o infekcji innymi chorobami. Wszystkie te osoby od „mądrzejszych od lekarzy” z for internetowych dowiedziały się, że NA PEWNO mają boreliozę i w związku z tym nawet nie powinny myśleć o szukaniu innych przyczyn. Wszystkie one zostały skierowane do „lekarzy którzy jako jedyni potrafią leczyć boreliozę”, w każdym wypadku ci lekarze nie potrafili zdiagnozować faktycznej przyczyny złego stanu zdrowia pacjenta. Nie potrafili albo może nie chcieli, bo nawet student 1 roku medycyny diagnozuje niedoczynność tarczycy w kilka minut. W każdym wypadku lekarze polecani na forum powiedzieli tym pacjentom, że jedyny ratunek dla pacjenta to oddać im swoje pieniądze, a wtedy oni wyleczą ich z boreliozy, po czym „leczyli” za grubą kasę przez miesiące, a niekiedy lata.

Są jeszcze historie, których osobiście nie śledziłem, zetknąłem się jedynie z ich efektem końcowym. Niedawno (w styczniu 2017) zgłosił się do mnie młody mężczyzna, który uwierzył w to, że ma boreliozę, chociaż oficjalne testy były negatywne. „Jedyna znająca się na boreliozie lekarka”, polecona na forach dyskusyjnych, przepisała mu antybiotyki, które są wycofane w niektórych krajach z uwagi na toksyczność, gdy skarżył się na skutki uboczne usłyszał „tak ma być, to objaw zdrowienia”. Obecnie ma marskość wątroby i perspektywę dość szybkiej śmierci, o ile nie doczeka się przeszczepu. A najgorsze jest to, że dalej wierzy w to, że ma boreliozę i szuka kolejnych lekarzy, którzy przepiszą mu tym razem właściwe antybiotyki.

Są całe fora chorych na stwardnienie boczne zanikowe, gdzie ludzie majątki oddają szarlatanom, licząc na cud. Tu sprawa jest akurat oczywista, wiemy na pewno, że stwardnienie boczne zanikowe nie jest boreliozą, bo… przeprowadzono w tym kierunku próbę kliniczną. Zupełnie przypadkiem okazało się, że antybiotyk przepisywany przez szarlatanów może pomagać, blokuje on odkładanie się jednego z białek w mózgu, które to odkładanie uważa się za jedną z przyczyn stwardnienia. Naukowcy postanowili sprawdzić, jaki efekt będzie miała terapia. Przez ponad rok setki chorych szprycowano dożylnie końskimi dawkami tego antybiotyku. Nikt nie został wyleczony. Efekty były porównywalne z placebo. Szerzej opisałem to na blogu: https://naturalneleczenie.com.pl/2016/12/02/antybiotyki-w-terapii-stwardnienia-bocznego-zanikowego/.

Ciekawie rozwijała się sytuacja na krajowym forum stwardnienia rozsianego. Tam też dziesiątki osób zaczęły brać antybiotyki, bo gdzieś na blogu przeczytały, że komuś pomogły. Najbardziej aktywna uczestniczka opisywała cały czas, jak to czuje się coraz lepiej, jak to robi rzeczy, których nie mogła robić od kilkunastu lat (jak mnie pamięć nie myli – „pierwszy raz od kilkunastu lat prowadziłam samochód”). Z ciekawości sprawdziłem – rok wcześniej, zanim dotknęła antybiotyków pisała dokładnie to samo, że robi dokładnie te same rzeczy („dziś cały dzień prowadziłam samochód”). Zacytowałem jej wypowiedzi, zrobiła się potworna chryja, ludzie zaczęli się bluzgać, posypały się bany… Oczywiście nikt tam nie wyzdrowiał, z tego co wiem ciągle wierzą i ciągle oddają kasę oszustom. Na forum tocznia układowego po prostu wybanowali wszystkich oszustów i mają spokój.

Pozytywne zakończenie miała historia niejakiego Norteka z forum. Też mu wmawiano boreliozę, do tej pory nie może sobie wybaczyć kasy, którą oddał wtedy oszustom. Zamiast wlewać w siebie bez końca antybiotyki, użył mózgu i zaczął robić po kolei różne badania, szukać lekarzy którzy znają się na rzeczy. Koniec końców okazało się, że ma rzadką chorobę – wrodzony przerost nadnerczy. Opisałem to na blogu: https://naturalneleczenie.com.pl/2016/10/25/jak-trudne-czasem-bywaja-diagnozy/.

Historii jak widać mało – było by ich duuuuużo więcej, gdyby ludzie z „boreliozą” zdecydowali się udać do dobrego lekarza i dokładnie zdiagnozować swoje przypadłości, a następnie opisać gdzieś swoje przygody. No ale przecież normalni lekarze to zło i szatan, jedyni lekarze którzy potrafią leczyć to ci z forów internetowych i facebooka, a wszystkie choroby oprócz tej jednej jedynej są wymyślone przez spisek farmaceutów, bo tak naprawdę każda choroba jaka trapi ludzkość to nie zdiagnozowana borelioza!